Co roku w moim domu pieczenie pierniczków kończy się na samych zamiarach. W tym roku nie poddałam się. Ciasto zrobiłam jednego dnia, cztery dni później piekłam pierniczki (było już prawie po świętach, ale to nic) i udały się wspaniale. Nawet nie przeszkodził mi zepsuty piekarnik szalejący z temperaturą. Przepis pochodzi od niezastąpionej Isy z bloga Post Punk Kitchen. Zwiększyłam ilość ciasta, by pierniczków nie zabrakło do końca roku, choć nie jestem już taka pewna czy do środy coś zostanie... ;)
Pierniczki
♥ 0,6 szklanki oleju
♥ 0,5 szklanki cukru
♥ 0,5 szklanki syropu
♥ 0,5 szklanki mleka roślinnego
♥ 2 szklanki mąki pszennej
♥ 2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
♥ 1 łyżeczka sody
♥ 1 łyżeczka proszku do pieczenia
♥ szczypta soli
♥ 4 łyżeczki przyprawy piernikowej
W misce mieszam olej z cukrem przez około 3 minuty. Dodaję mleko roślinne i syrop, ponownie mieszam. W drugiej misce łączę suche składniki i dodaję je do mokrych. Dokładnie mieszam i wyrabiam ciasto. Gotowe ciasto formuję w kulę i wkładam je do lodówki na co najmniej godzinę owinięte w folię aluminiową lub spożywczą. Można takie ciasto trzymać do 3-4 dni w lodówce. Przed wałkowaniem należy co najmniej godzinę przed wyciągnąć ciasto z lodówki.
Ciasto dzielę na kilka części, rozwałkowuję i korzystając z foremek wycinam pierniczki. Piekę pierniczki ok. 6-8 minut w temperaturze 180 stopni. Wystudzone pierniczki są od razu dobre do jedzenia. Jeśli chcemy by były bardziej miękkie, można przez dzień potrzymać je w zamkniętym słoiku z kawałkiem jabłka. Odradzam trzymanie pierniczków w takiej formie dłużej, będą zbyt miękkie.
Aktualnie jestem przeżarta, ale w nowym roku... ;)
OdpowiedzUsuńSmacznie ;)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, udały się doskonale! :-)
OdpowiedzUsuń