Uwielbiam Kraków i nie tylko same miasto, ale okolice również. Tym razem nie wybrałam się w miłą, beztroską podróż choć przy okazji było miło. Pojechałam na dwudniowe szkolenie, więc spędzałam całe dni w budynku. Mogę śmiało powiedzieć, że wykorzystałam każdą minutę wolnego czasu, udało mi się pospacerować po Krakowie i odwiedzić kilka wege miejsc. Ze względu na ograniczenia czasowe wybrałam miejsca w pobliżu szkolenia, ale i tak było pysznie. Nie zabrałam ze sobą aparatu, więc zdjęcia są jakie są.
Nova Krova, Plac Wolnica 12
O tym miejscu słyszałam już tyle razy, że musiałam je odwiedzić. To pierwszy lokal w Krakowie oferujący wegańskie burgery. Mamy aż 9 opcji do wyboru jeśli chodzi o burgery + burger tygodnia i aż 10 sosów. Do tego trzeba doliczyć zupy, sałatki, kilka pozycji śniadaniowych i lunchowych zmieniających się co jakiś czas. Jak dodamy do tego jeszcze koktajle i słodkości to naprawdę trudno się zdecydować. Wybrałam burgera z seitanem z polecanym sosem bbq, frytki warzywne i rozgrzewający napój imbirowy. Samo zjedzenie burgera nie było takie łatwe, co zdarzyło mi się po raz pierwszy. Seitan niestety nie powalił smakiem, jak na mój gust był zbyt zwarty i suchy, sos też bardzo średni. Nie da się ukryć, że w pamięci mam seitanex z Krowarzywy z wybitnym śliwkowym sosem. Za to dodatki czyli frytki i napój imbirowy podany w moim ulubionym naczyniu były bardzo smaczne. Po jednym daniu nie śmiałabym oceniać restauracji. Mimo bardzo średniego burgera z chęcią wróciłabym tu i spróbowałabym całej reszty pozycji z menu. Wystrój zachęca, żeby spędzić tu więcej czasu niż tylko wpaść na burgera.
Vegab, ul. Starowiślna 6
Vegab był także na mojej liście knajpek koniecznych do odwiedzenia. Nie wiem czemu zakładałam, że miejsce będzie dużo większe, ale mała powierzchnia mi nie przeszkadzała. Pewnie inaczej byłoby gdybym trafiła na duży ruch. Wystrój jest na plus jak i obsługa. Miłym zaskoczeniem jest puszka z datkami na Otwarte Klatki. Do tego jeszcze jak zdarzy mi się zajrzeć na fanpage Vegab to jestem ubawiona - historyjka o panu z budowy, który polubił roślinny kebab, prima aprilisowy żart i zdjęcie przesłodkiego psiaka przed knajpką dodatkowo zachęcają. Co do samego jedzenia zamówiłam vegab w tortilii z wybitnym sosem fistaszkowym. Polecam.
Green Day, ul. Mikołajska 14
O tym miejscu mogę napisać tylko tyle, że jeśli musicie bardzo szybko zjeść to warto tam zajrzeć. Po zamówieniu nie zdążyłam usiąść, tak szybko dostałam kotlety sojowe w sosie pieczarkowym.
WieloPole3, ul. Wielopole 3
Kolejne miejsce, które wybrałam ze względu na lokalizację. Zdziwiło mnie, że restauracja znajduje się w podziemiach hotelu. Miejsce nie jest w 100% wegańskie, ale jest kilka opcji wyraźnie zaznaczonych, więc nie musimy zastanawiać się czy dane danie na pewno będzie nam odpowiadało. Na plus zaskoczyła mnie pyszna lemoniada z lawendy i piękny sposób podania dań zwłaszcza tych, które dostawali inni. ;) Moje danie z tofu smakiem nie powaliło, było trochę niedoprawione. Koleżanka zamówiła gryczane naleśniki i była zadowolona. Nie wiem czy bym tu wróciła, może gdyby w Krakowie nie było tak dużo sprzyjających weganom miejsc.
Soya Cafe, ul. Św. Agnieszki 3
Byłam bardzo ciekawa tej kawiarni. Wpadłam tam dość późno ok. 20 i nie wiedziałam czy cokolwiek słodkiego jeszcze będzie. Na szczęście trafiłam na tort orzechowy, który wzięłam na wynos. Były też mazurki i pączki. Miałam bardzo blisko do hostelu, ale nie mogłam doczekać się aż spróbuję słodkości. Tort okazał się przepyszny taki, który z chęcią zrobiłabym sama w domu jako, że do Krakowa mam nie po drodze.
Czekoladowego kremu do rąk Ziaji szukałam wieki. Mimo, że przyszła wiosna i szukam teraz lżejszych zapachów to dla tego kremu mogę zrobić wyjątek. Szkoda tylko, że aż tak dobrze nie nawilża.
Mydło od YOPE póki co czeka na swoją kolej, ale opakowanie produktu i skład są świetne.
O kosmetykach Resibo czytałam m.in. u Ekocentryczki. Jak zobaczyłam cudowny skład i piękne opakowania wiedziałam, że muszę tych produktów spróbować. Póki co krem odżywczy sprawdza się świetnie. Co do olejku nie mogę się jeszcze wypowiedzieć. Jestem zbyt leniwa, żeby stosować go systematycznie. ;)
Coś jeszcze polecacie w Krakowie?
Zdjęcia wnętrz restauracji nie są mojego autorstwa i pochodzą z fb wyżej wymienionych miejsc.
Super, zazdroszczę podróży, kocham Kraków. Ja podczas ostatniej wizyty byłam w "Pod Norenami", ogólnie podobało mi się, tyle, że chyba azjatycka kuchnia mi "nie leży". Szkoda, że nie miałam za dużo czasu, na pewno odwiedziłabym podobne miejsca co Ty. Pozdrawiam gorąco :-)
OdpowiedzUsuńJuż tyle lat nie byłam w Krakowie, że pewnie mam zupełnie nieaktualne wspomnienia, przydałoby się je odświeżyć :-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie Momo na ul. Dietla:)
OdpowiedzUsuńCudowny pomysł na notkę, aż żałuję, że nie mieszkam w pobliżu Krakowa. Szkoda, że portfel studencki nie pozwala jadać w takich miejscach codziennie. To by była frajda. :-)
OdpowiedzUsuń