Włoska pasta z ciecierzycy i pomidorów


Ciecierzyca właściwie zawsze jest w mojej kuchni. Jak nie robię akurat kotletów, "jajecznicy", hummusu to cieciorka ląduje w lunchu do pracy. Dziś moja jedna z ulubionych past na bazie mojego ulubionego strączka i jeszcze pysznych pomidorów suszonych, o których w przypadku tej pasty nie możecie zapomnieć.


Włoska pasta z ciecierzycy i suszonych pomidorów
240 g ugotowanej ciecierzycy
ok. 8-10 pomidorów suszonych
ząbek czosnku
3/4 łyżki soku z cytryny
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka płatków drożdżowych
1 łyżka czosnku niedźwiedziego
duży listek oregano
odrobina świeżej kolendry (opcjonalnie)
1/4 łyżeczki słodkiej papryki wędzonej
pieprz ziołowy
Ugotowaną ciecierzycę miksuję z pozostałymi składnikami.

Zobacz więcej >

Weganka w Krakowie



Uwielbiam Kraków i nie tylko same miasto, ale okolice również. Tym razem nie wybrałam się w miłą, beztroską podróż choć przy okazji było miło. Pojechałam na dwudniowe szkolenie, więc spędzałam całe dni w budynku. Mogę śmiało powiedzieć, że wykorzystałam każdą minutę wolnego czasu, udało mi się pospacerować po Krakowie i odwiedzić kilka wege miejsc. Ze względu na ograniczenia czasowe wybrałam miejsca w pobliżu szkolenia, ale i tak było pysznie. Nie zabrałam ze sobą aparatu, więc zdjęcia są jakie są.

Nova Krova, Plac Wolnica 12
O tym miejscu słyszałam już tyle razy, że musiałam je odwiedzić. To pierwszy lokal w Krakowie oferujący wegańskie burgery. Mamy aż 9 opcji do wyboru jeśli chodzi o burgery + burger tygodnia i aż 10 sosów. Do tego trzeba doliczyć zupy, sałatki, kilka pozycji śniadaniowych i lunchowych zmieniających się co jakiś czas. Jak dodamy do tego jeszcze koktajle i słodkości to naprawdę trudno się zdecydować. Wybrałam burgera z seitanem z polecanym sosem bbq, frytki warzywne i rozgrzewający napój imbirowy. Samo zjedzenie burgera nie było takie łatwe, co zdarzyło mi się po raz pierwszy. Seitan niestety nie powalił smakiem, jak na mój gust był zbyt zwarty i suchy, sos też bardzo średni. Nie da się ukryć, że w pamięci mam seitanex z Krowarzywy z wybitnym śliwkowym sosem. Za to dodatki czyli frytki i napój imbirowy podany w moim ulubionym naczyniu były bardzo smaczne. Po jednym daniu nie śmiałabym oceniać restauracji. Mimo bardzo średniego burgera z chęcią wróciłabym tu i spróbowałabym całej reszty pozycji z menu. Wystrój zachęca, żeby spędzić tu więcej czasu niż tylko wpaść na burgera.

Vegab, ul. Starowiślna 6
Vegab był także na mojej liście knajpek koniecznych do odwiedzenia. Nie wiem czemu zakładałam, że miejsce będzie dużo większe, ale mała powierzchnia mi nie przeszkadzała. Pewnie inaczej byłoby gdybym trafiła na duży ruch. Wystrój jest na plus jak i obsługa. Miłym zaskoczeniem jest puszka z datkami na Otwarte Klatki. Do tego jeszcze jak zdarzy mi się zajrzeć na fanpage Vegab to jestem ubawiona - historyjka o panu z budowy, który polubił roślinny kebab, prima aprilisowy żart i zdjęcie przesłodkiego psiaka przed knajpką dodatkowo zachęcają. Co do samego jedzenia zamówiłam vegab w tortilii z wybitnym sosem fistaszkowym. Polecam.

Green Day, ul. Mikołajska 14
O tym miejscu mogę napisać tylko tyle, że jeśli musicie bardzo szybko zjeść to warto tam zajrzeć. Po zamówieniu nie zdążyłam usiąść, tak szybko dostałam kotlety sojowe w sosie pieczarkowym.

WieloPole3, ul. Wielopole 3
Kolejne miejsce, które wybrałam ze względu na lokalizację. Zdziwiło mnie, że restauracja znajduje się w podziemiach hotelu. Miejsce nie jest w 100% wegańskie, ale jest kilka opcji wyraźnie zaznaczonych, więc nie musimy zastanawiać się czy dane danie na pewno będzie nam odpowiadało. Na plus zaskoczyła mnie pyszna lemoniada z lawendy i piękny sposób podania dań zwłaszcza tych, które dostawali inni. ;) Moje danie z tofu smakiem nie powaliło, było trochę niedoprawione. Koleżanka zamówiła gryczane naleśniki i była zadowolona. Nie wiem czy bym tu wróciła, może gdyby w Krakowie nie było tak dużo sprzyjających weganom miejsc.

Soya Cafe, ul. Św. Agnieszki 3

Byłam bardzo ciekawa tej kawiarni. Wpadłam tam dość późno ok. 20 i nie wiedziałam czy cokolwiek słodkiego jeszcze będzie. Na szczęście trafiłam na tort orzechowy, który wzięłam na wynos. Były też mazurki i pączki. Miałam bardzo blisko do hostelu, ale nie mogłam doczekać się aż spróbuję słodkości. Tort okazał się przepyszny taki, który z chęcią zrobiłabym sama w domu jako, że do Krakowa mam nie po drodze.

Jako, że weganka nie tylko jedzeniem żyje zajrzałam do drogerii, która ma niesamowity asortyment jeśli chodzi o naturalne kosmetyki. Ilość indyjskich olejów, półproduktów, herbatek indyjskich, ekologicznych kosmetyków powaliła mnie na łopatki. Do tego mamy do dyspozycji sporo testerów kremów i innych mazideł, m.in. Resibo.

 Czekoladowego kremu do rąk Ziaji szukałam wieki. Mimo, że przyszła wiosna i szukam teraz lżejszych zapachów to dla tego kremu mogę zrobić wyjątek. Szkoda tylko, że aż tak dobrze nie nawilża.

Mydło od YOPE póki co czeka na swoją kolej, ale opakowanie produktu i skład są świetne.

O kosmetykach Resibo czytałam m.in. u Ekocentryczki. Jak zobaczyłam cudowny skład i piękne opakowania wiedziałam, że muszę tych produktów spróbować. Póki co krem odżywczy sprawdza się świetnie. Co do olejku nie mogę się jeszcze wypowiedzieć. Jestem zbyt leniwa, żeby stosować go systematycznie. ;)

Coś jeszcze polecacie w Krakowie?

Zdjęcia wnętrz restauracji nie są mojego autorstwa i pochodzą z fb wyżej wymienionych miejsc.

Zobacz więcej >

Wegańska Wielkanoc

Od kilku lat przygotowuję wegańskie dania na święta. Nie mogę powiedzieć, że jest łatwiej czy trudniej, bo za każdym razem gotuję coś trochę innego. Za to nauczyłam się innej, bardzo ważnej rzeczy dla mnie. Poświęcam jeden dzień na przygotowania, nie więcej. Nie mam potrzeby brać urlopu, a jeśli już to by odpoczywać, nie gotować kilka dni. Tego jednego dnia nie denerwuję się, że z czymś nie zdążę. Nie zdążę to tego nie robię i to nie jest problem. :)
Zdjęcia tym razem pochodzą z dzisiejszego świątecznego śniadania, które było w małym gronie.


Pasztet z buraków i fasoli z dodatkiem żurawiny według przepisu Sojaturobie. Nie jest to danie, które jadłabym codziennie, ale na święta sprawdził się całkiem nieźle.

Miałam stanowczo dość robienia sałatki jarzynowej na święta. Postanowiłam zrobić inną z tego, co akurat przyszło mi do głowy. Wielkanocną sałatkę zrobiłam z marynowanych pieczarek, ogórków kiszonych, czerwonej cebulki, majonezu sojowego. Sojonez zrobiłam z mleka sojowego według przepisu Jadłonomii. Dodałam od siebie sporo musztardy czosnkowej, dzięki czemu smak majonezu jest jeszcze lepszy.

Z bulionu powstał żurek, który nie załapał się na zdjęcia, a z ugotowanych warzyw coś upiekłam. To pomidorowy, bardzo aromatyczny pasztet według przepisu Jadłonomii. Nic się nie może zmarnować, w dodatku wyszedł przepyszny. Smakował wszystkim. *_*

Tradycyjnie zrobiłam jajka faszerowane czyli ziemniaki z pastą bezjajeczną. Przepis już był na blogu.

Roladki sojowe, zrazy czy jakkolwiek to nazwiecie. Troszkę pracochłonny, ale moim zdaniem wybitny przepis z bloga Vegenerat Biegowy. Zrobiłam od razu podwójną porcję. Roladki posmarowałam dobrej jakości musztardą i faszerowałam papryką z ogórkiem kiszonym. Podawałam z sosem pieczeniowym z torebki, żeby nie było, że wszystko zrobiłam w domu od początku do końca. Rodzina nie chciała uwierzyć, że ciemny sos pieczeniowy jest wegański. Mogłabym jeść te roladki codziennie... :)

Drugie podejście do mazurków. Pierwsze w tamtym roku było zakończone przedwcześnie - ciasto mi nie wyszło. W tym roku było bez problemu. Korzystałam z przepisów od Jadłonomii na spody i masę kokosową oraz z innego przepisu na przepyszny krem daktylowo-kawowy. Ciasta było trochę za mało mimo, że korzystałam z mniejszych blach i jedno łamało się. Gdyby nie to mazurkom nie można byłoby niczego zarzucić.

Na koniec najlepsze z najlepszych: orzechowy torcik według przepisu Wegan Nerd. Zarówno biszkopt jak i masa orzechowa wyszły świetnie. Na górze masę orzechową polałam niedbale rozpuszczoną czekoladą orzechową i ozdobiłam z brzegu płatkami migdałowymi. To zdecydowanie lepsza opcja niż polanie całej powierzchni czekoladą, co zawsze stosowałam. Takie to wyszło pyszne, że jadłabym tylko to, a nie pasztety i sałatki. ;)
Zobacz więcej >
Zielone Love © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka