|
źródło zdjęcia: gazeta.pl |
|
źródło zdjęcia: gazeta.pl |
Jakiś rok temu wróciłam na stałe do mojego rodzinnego miasta Białegostoku i przez cały czas brakowało mi tu wegańskiej miejscówki. Na otwarcie wegańskiego i bezglutenowego (!) lokalu Flod Food czekałam długo. Miałam duże oczekiwania, a jednocześnie minimalne. Wydawało się, że wystarczy by były serwowane wegańskie posiłki, ale z drugiej strony chciałam by dania były przynajmniej smaczne. Lokal mieści się w centrum Białegostoku, ul. Malmeda 11/13. Obawiałam się, że będzie to malutki lokal, ale okazał się całkiem spory i niezwykle jasny (okna są po dwóch stronach). Stoliki są rozstawione na tyle, że można czuć się swobodnie. Z drugiej strony byłam tam kilka dobrych razy w różnych godzinach i tylko raz lokal był pełny, zazwyczaj jest tam bardzo pusto (co nie jest zaletą).
|
źródło zdjęcia: gazeta.pl |
Można tu zjeść śniadanie (pasty z chlebkiem, jaglankę, tofucznicę), codziennie inny lunch (zupa + drugie danie), sałatkę (szpinakową i "grecką"), makaron kukurydziany (z zielonym pesto lub sosem warzywnym) i placki jaglane. Serwują także różnego rodzaju koktajle, kawę i oczywiście słodkości. Można tutaj kupić domowe masło orzechowe/migdałowe, musztardę a nawet wegański jogurt. Sporo rzeczy do wyboru, a jednak opcji obiadowych jak dla mnie jest za mało.
Falafel z frytkami
Falafel jest dobry, za to frytki są średnie jakby przesuszone, sałatka bez smaku (zero sosu lub przypraw), a sos podają bardzo dobry (pomidorowy) albo fatalny (rozwodniony sos, w którym czuć tylko czosnek).
Sałatka a'la grecka
Największe rozczarowanie, zwłaszcza jeśli to dla kogoś pierwszy kontakt z tofu. Tofu jest jedynie oprószone przyprawami, całość bez sosu, byle jaki winegret byłby lepszy niż nic.
Makaron kukurydziany z zielonym pesto.
Średnie, makaron odrobinę zbyt al dente, a w pesto czuć tylko zieleninę (natkę pietruszki) i nic więcej, nie sądzę by przypadło do gustu osobie mniej zaprzyjaźnionej z kuchnią roślinną.
Zapiekanka z kaszą jaglaną i cukinią (danie lunchowe).
Niestety znowu średnie, zapiekanka była w połowie bardzo mdła, a w drugiej połowie ze zbyt dużą ilością pieprzu.
Krem z liści rzodkiewki (danie lunchowe).
Jedyne danie, które mi tak naprawdę smakowało i mogłabym do niego wrócić, nawet przebolałam fakt, że ktoś przesadził z pieprzem
Jadłam jeszcze zupę z zielonego groszku (nie mam zdjęcia), ale nie powaliła na kolana, był to bulion z odrobiną groszku i włoszczyzną.
Stały punkt w menu: hummus z chlebkiem i warzywami.
Całkiem smaczne, choć lekko mdłe, bardziej przypominające pastę z ciecierzycy niż hummus, czuć było czosnek, ale o cytrynie i tahinie jakby zapomniano lub dodano minimalną ilość.
Szejk pietruszkowo-bananowy.
Piłam go dwa razy, raz - idealny słodki, a za drugim razem - czułam tylko zieleninę, chyba o bananie ktoś zapomniał.
Na zdjęciu pyszny waniliowy smoothie na bazie mleka kokosowego i warta zjedzenia pralinka. Próbowałam także smoothie w wersji czekoladowej (nie wiem jak to robią ale za pierwszym razem był pyszny, za drugim razem już tylko średni).
Trzeba przyznać, że kawę mają naprawdę dobrą. Przyjaciółka stwierdziła, że kawa na mleku roślinnym jest smaczniejsza niż ta na mleku krowim, ha, zwycięstwo! ;)
Wspaniały jogurt roślinny.
To tak podsumowując: miejsce niestety średnie. Dania są zwykle nieprzyprawione, a jeśli już się zdarzy to są ze zbyt dużą ilością pieprzu. Gdyby był inny wegański lokal w mieście, zapewne bym tu przychodziła tylko na kawę niestety... Kiedy idę do Flow Food mam tylko nadzieję, że danie nie będzie mdłe, już nawet nie liczę na to, że będzie pyszne, to chyba mówi samo za siebie.