Jak polubić zielone szejki i szejk z liści rzodkiewki

Ostatnio dzień w dzień robię rano zielone koktajle i nieważne, że wstałam zbyt późno, że jest wcześnie rano (piątka czterdzieści pięć pobudka) i nic się nie chce. Nieważne, że nie ma chleba a nawet mleka sojowego. Najważniejsze czy mam zieleninę w domu (i może jeszcze banany♥). Ostatnio miałam 20 minut do wyjścia i jeden z domowników spytał mnie zdziwiony "jak to, nie będzie dziś koktajlu?". Do dobrego, zielonego wszyscy szybko się przyzwyczajają. (: 

Pamiętam jak jeszcze rok temu byłam kompletnie zielona jeśli chodzi o zielone napoje. Któregoś dnia kupiłam jarmuż i kompletnie nie wiedziałam co z nim zrobić. Pierwsze szejki robiłam bardzo dokładnie według przepisów. Myślałam, że inaczej się nie da. Na początku nawet słodziłam koktajle cukrem (!). Dopiero z czasem zaczęłam coś dodawać od siebie, a teraz nie wyobrażam sobie trzymania się konkretnych proporcji. To, o czym dzisiaj piszę części osób wydaje się oczywiste, ale dla początkujących zielonożerców może akurat się przyda? Zwłaszcza, że wciąż widzę jak wiele osób nie wyobraża sobie połączenia zieleniny z owocami.
Przypomniał mi się wczorajszy wypad do wegańskiego lokalu (jedynego w moim mieście, ba, jedynego na całym Podlasiu zapewne). Zamówiłam sobie zielony szejk, B. próbuje i widzę, że bardzo jej nie smakuje. Nie dziwię się, natka pietruszki z bananem, z tym że banan chyba gdzieś sobie poszedł, B. od razu zapija swoim czekoladowym smufi, żeby pozbyć się złych, zielonych wspomnień. Mi smak natki nie przeszkadza i choć do zielonego dodaję zawsze owoce, wypiłam ten szejk, wypiłabym więcej, po prostu przyzwyczaiłam się do smaku zieleniny. :)

Jak zacząć? Przede wszystkim zastanów się jaką chcesz kupić zieleninę i gdzie. Początkującym odradzam sałatę, jej smak najbardziej przebija się przez owoce. To co jest najbardziej dostępne, sezonowe i organiczne na tyle ile da się kupcie/zerwijcie. Drugą sprawą jest pochodzenie zieleniny. Jeśli macie inną możliwość niż kupno zieleniny w markecie, zróbcie to. Jak tylko zauważyłam świeżą natkę pietruszki na targu, sięgałam po nią. Obecnie zielonego nie kupuję wcale. Mam na działce szpinak i rukolę. Jednak najczęściej sięgam po liście rzodkiewki (jako jedna z niewielu osób posadziłam rzodkiewkę dla liści).

A oto dlaczego unikam zieleniny z marketów:
źródło: http://litehousefoods.com

Szpinak, sałata i jarmuż należą do parszywej dwunastki owoców i warzyw najbardziej zanieczyszczonych. Jasne, że zimą kupuję szpinak w markecie, ale jak tylko da się, szukam bardziej ekologicznych dostawców.

A oto z czego robię zielone szejki: 

Bazą u mnie zawsze jest woda, czasem woda z cytryną i miętą. Woda kokosowa jest zbyt smaczna sama w sobie by pić ją w czymś innym. Dawno już też wyrosłam z myślenia, że szejki muszą być koniecznie na mleku (roślinnym).
Zieleninę wybieram dowolnie. Najbardziej lubię jarmuż, szpinak i liście rzodkiewki, choć oczywiście natka pietruszki też daje radę. Z kolei rukolę czy roszponkę wolę zjeść w stałej formie.
Największe pole popisu mam przy owocach. Mimo to zawsze dodaję banana, a nawet kilka, daje słodycz i kremową konsystencję, nie do zastąpienia niczym innym. Polecam także truskawki i maliny (jeśli macie dostęp do malin, polecam mrożenie, ja w ten sposób piję zielono-malinowe koktajle także jesienią i zimą). Sok z cytrusów dodaję zawsze, a z kolei owoce egzotyczne niesamowicie zabijają smak zieleniny.
Z dodatków zbyt często nie korzystam z czystego lenistwa. Świeżo zmielone siemię lniane powinno być obowiązkowe. Jeśli chcemy dodać daktyle, warto je wcześniej namoczyć, a później dodać je do koktajlu razem z wodą, w której się moczyły.

Na koniec mój ulubiony szejk ostatnich dni i wkrótce tygodni (choć teraz dodaję jeszcze truskawki):
Zielony szejk z liści rzodkiewki
♥ 50 g liści rzodkiewki
♥ 2 banany
♥ 1 pomarańcza
♥ woda (ok. 1 szklanka)
Liście rzodkiewki bardzo dokładnie myję, oddzielam od łodyg. Wyciskam sok z pomarańczy. Liście rzodkiewki miksuję z sokiem z pomarańczy i odrobiną wody (daję tyle wody, żeby miksowanie było możliwe). Dodaję banany i miksuję. Dodaję wodę do uzyskania idealnej konsystencji.

Oczyszczające smoothies

Udostępnij ten post

6 komentarzy :

  1. Chyba mamy ten sam problem - jesteśmy w zielonym nałogu ;)
    Właściwie to teraz już nie rozumiem jak można słodzić smoothie cukrem?

    Warto dodać, że smak sałaty lodowej lub masłowej się przebija. Rzymska jest idealna :]
    Z liści rzodkiewki nigdy nie robiłem, za to mam już za sobą smoothie z liści kalafiora :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informację, nigdy nie próbowałam sałaty rzymskiej w szejku. ;)

      Usuń
  2. Pycha! Zielony szejk zawsze poprawia mi humor:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdziwa mistrzyni z Ciebie, u mnie dział szejków musi zostać koniecznie rozbudowany. Nie szaleję z nimi częściowo właśnie z tego powodu, że takie supermarketowe liście rzodkiewki nie wyglądają zbyt zachęcająco, a mój ogród na razie nie nadaje się do upraw, chyba, że do jakichś warzyw rosnących na skale, a o takich jeszcze nie słyszałam ;-) Zresztą wszystkie moje próby zostały spałaszowane przez ślimaki. W przyszłym roku zabieram się za projekt własne warzywa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tamtym roku też nie miałam własnych warzyw (tzn. miałam rzodkiewkę, ale jeszcze nie wiedziałam, że liście rzodkiewki są dobre na szejki). Robiłam zakupy na targu, zieleninę kupowałam u starszych pań, pytałam skąd ją mają, czy pryskają itd. Dodatkowo unikałam przerośniętej nienaturalnie natki pietruchy, zmniejszałam w ten sposób ryzyko kupna warzyw nawożonych chemią. ;)
      A jak będziesz realizować swój projekt, pomyśl o jarmużu. Podobno hodowla jest bardzo prosta. Ja mam działkę z niezwykle ubogą glebą i kapustne warzywka nie rosną (lub są zjadane przez stworzonka), a jarmuż jakimś cudem rośnie i jest póki co zdrowy.

      Usuń
  4. cały czas próbuję "przemycać" do rodzinnej kuchni "zielone" jedzonko i ... udaje mi się to coraz lepiej :)
    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Zielone Love © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka