Zielony miesiąc: podsumowanie 1 tygodnia

 

Jak mi idzie?
nie piję słodzonych soków i napojów +/-
zamieniam je na koktajle w większości zielone / soki świeżo wyciskane +
nie jem słodyczy i niezdrowych przekąsek (papa batoniki, chipsy!) +/-
zamiast nich jem zdrowe, domowe przekąski i desery (najlepiej bezglutenowe) +
nie jem / zmniejszam ilość "białych" produktów +
nie piję codziennie kawy +
♠ zamiast kawy piję zieloną herbatę +
jem o normalnych porach dnia +
Dodatkowo
dbam także o urodę (częściej olejować włosy i stosować płukanki) +/-
częściej ćwiczyć (do tej pory była zumba max. 2 razy w tygodniu)
lepiej spędzać czas (czytanie książek zamiast seriali) +/-

Te punkty, które tworzyłam tydzień temu wydawały się bardzo proste do realizacji, tak proste że zastanawiałam się czy warto o tym pisać. Dla wielu osób taki styl życia jest zwyczajną codziennością, choć wiem że są osoby które uważają ten pomysł za ekstremalny (ciężko w to uwierzyć!). Do zielonego miesiąca przyłączyła się moja mama, co ostatecznie nie stanowiło dla mnie większego wsparcia w weekend, ale o tym za chwilę. Jedna koleżanka (zwolenniczka vege) pochwaliła mój pomysł, choć widząc zielone koktajle trochę zwątpiła. Czułam się jakbym przyniosła kilka butelek taniego wina z zamiarem ich natychmiastowego wypicia, a nie zdrowy szejk. Ostatecznie przekonała się jak powąhała koktajl (czuć było ananas, a nie zieleninę). Z kolei druga koleżanka mnie zdziwiła. Jak jej powiedziałam, że mam zamiar odżywiać się zdrowo co oznacza lepiej niż dotychczas, usłyszałam "to co zamierzasz ograniczyć: warzywa czy fasolę?". Żeby było śmieszniej, nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam przysłowiową fasolę z warzywami (za to jutro robię taki obiad trochę jej na przekór). Wracając do mamy, zaczęła ze mną zielony miesiąc z wielkim entuzjazmem, bardzo się ucieszyłam. A teraz marudzi za każdym razem jak jej przypominam, że jeśli chce placki to razowe, a ciasto to najlepiej bezglutenowe, ale ostatecznie wszystko jej smakuje.
Niestety od Piątku z mojej silnej woli niewiele pozostało, trochę dzięki mamie ("na pewno nie chcesz czegoś słodkiego?"), ale nie ma co ukrywać, przede wszystkim dzięki samej sobie. Do Piątku było idealnie, 0 wpadek, choć nie powiem, że było łatwo od początku. Pierwsze dwa dni były najgorsze, mniej więcej od godziny 17 chęć na słodkości (soki i niezdrowe słodycze) wzrosła drastycznie i wyglądałam mniej więcej tak:

źródło: pinterest
 Z tym, że patrzyłam raczej w stronę przysłowiowej muffinki, a nie jabłka... Na szczęście nie ugięłam się, nic nie zjadłam "głupiego". Także przezwyciężyłam zwyczaje, np. jedzenie przekąsek w trakcie filmu, jedzenie po 22. Przez kolejne dni trzymałam się dzielnie, chęć na niezdrowe rzeczy malała. Na pewno w tygodniu łatwiej trzymać się postanowień, kiedy brakuje czasu i ledwo wyrabiam się na zakrętach (także jedzeniowych, żeby zjeść kolację zanim będzie zbyt późno). Ok, udało się do Piątku. A od Piątku... nektar pomarańczowy, chipsy, mały napój, galaretki. Nie wydaje się to takie straszne, ale jak pomyślę, że chipsy zjadłam około północy, przez co rozregulowałam sobie godziny posiłków w sobotę i niedzielę (śniadanie w sobotę zjadłam o 14!)... Dobrze, że kończy się już ten niezdrowy weekend. ;) Jednak takie odstępstwa nie są dla mnie, od razu wracam do starych zwyczajów. Lepiej będzie zostać przy domowych, zdrowszych słodkościach i nie robić odstępstw.


Akurat dziś trafiłam na warte uwagi SPOSOBY NA SIŁĘ WOLI u Pepsieliot:
♥ Oczyść swoje miejsce. Stwierdzono, że czysta przestrzeń zwiększa siłę woli. 
Coś w tym jest, od tygodni widzę i nawet czuję chaos wokół siebie (ciągle mam zamiar ogarnąć to, teraz będzie dodatkowa motywacja).
♥ Wyciągnij na wierzch swój strój do ćwiczeń. 
To akurat mnie nie dotyczy, chodzę na zumbę o konkretnej godzinie i nie ma możliwości bym z tego zrezygnowała. ;) Jednak uważam, że mogłabym się częściej ruszać, więc wprowadzam codzienny szybki spacer półgodzinny niezależny od pogody (przynajmniej wtedy kiedy nie ma zumby czyli 5 dni w tygodniu!).
♥ Nie doprowadzaj do głodu. Zawsze miej coś przy sobie zdrowego do przekąszenia. Głodny często oznacza też zły. Pamiętaj, że glukoza daje więcej siły woli. 
Rada nr 1! Frustruję się z prędkością światła, jeśli jestem głodna czytaj: jeśli nie zjadłam czegoś słodkiego.
♥ Odkładaj głupie pomysły żywieniowe na później. Powiedz sobie, że jeśli masz na coś ochotę, to najpierw zjesz coś zdrowego, a potem zobaczysz, czy nadal będziesz miał ochotę na tamto. Nie będziesz się wtedy torturował, po prostu zobaczysz, wtedy gdy w Twoim żołądku będzie już trochę kalorii ze zdrowego jedzenia.  
Kolejna złota rada dla mnie! + jeśli już muszę zjeść coś słodkiego, niech to będzie mus czekoladowy z avocado lub kakao na mleku roślinnym, a nie "głupie jedzenie"!
♥ Wysypiaj się. Wystarczająca ilości snu jest kluczem do utrzymania rezerw siły woli.  
Śpię siedem godzin, w weekend więcej, chyba jest całkiem nieźle. ;)

No to ćwiczę siłę woli od nowa! :)
źródło: pinterest

Udostępnij ten post

4 komentarze :

  1. Raz na jakiś czas paczka chipsów to nie zbrodnia (: Jestem pełna podziwu dla Twojej motywacji. Gdy nie chce mi się ćwiczyć to uruchamiam wyobraźnię i wizualizuję swój cel. To pomaga!

    OdpowiedzUsuń
  2. Huhu, to ja należę do tej grupy, w której życiu po zastosowaniu Twojej listy nic się nie zmieni (dobra - herbaty nie pijam) ;D
    Jednak w 3. sposobie na siłę woli "glukozę" zmieniłbym na fruktozę. No bo bardziej owocowo ;p
    Powodzenia dalej życzę! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny pomysł z tym zielonym miesiącem, życzę wytrwałości :)

    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja walczę z nałogiem kawy :) Mam zamiar rzucić :P Ale puki jest w domu muszę zużyć całą i też mam zamiar przerzucić się na zieloną herbatę

    OdpowiedzUsuń

Zielone Love © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka